ŻYCIE

Żenująca półka u dziadków

23 maja 2018

Każdy z nas je ma – zdjęcia z dzieciństwa, które chciałby spalić. Jednak przewrotny los, pod postacią starszych pokoleń, dzielnie je chroni. A co gorsza, eksponuje.

Zawsze miałam poczucie, że babcia i dziadek są jak żółwie ninja. Potrafią znaleźć na dnie szafy najbardziej kompromitujące zdjęcia wnucząt, wyeksponować je na honorowym miejscu salonowej komody i konsekwentnie wszystkim pokazywać. Wszystkim.

Po 10 latach batalii, czyli mniej więcej od czasu kiedy olśniło mnie, w jakich momentach swojego dziecięcego i nastoletniego życia zostałam uchwycona, przestałam walczyć z pozłacanymi ramkami. Nie mogę ich schować, bo czujne oko babci od razu to zauważy. Kiedy natomiast staram się zamaskować ten złoty cud, dziadek i jego żołnierska precyzja od razu łapią mnie na tym, że wazon nie stoi w tym samym miejscu co zawsze.

Wszystkie moje ja

Po tych samych 10 latach nie jestem też w stanie pozbyć się z pamięci wujków i cioć, a także wszystkich sąsiadów z bloku, obrazu mojej skromnej osoby w stu różnych wydaniach. Jestem na plaży bez majtek albo w ogrodzie umazana błotem (robiłam kotlety!), jestem w wersji chłopięcej (tata zawsze chciał, żebym była Kacprem, więc może miało to jakiś sens?), jestem też w wersji nastoletniego buntu: w różowej bluzce z wypchanym skarpetką stanikiem, różowej brokatowej pomadce, a w dodatku na tle zrobionym z pomarańczowego obrusa w kwiaty (sic!).

Co gorsza, moja mama przejęła chyba po babci dar do wychwalania moich dziwnych póz z okresu 2-16 lat, i w konsekwencji już nie tylko rodzina i sąsiedzi, ale także pani w urzędzie, lokalny dentysta i pani Krysia z mięsnego wiedzą, jak uroczym byłam dzieciątkiem. W wersji bez majtek oczywiście. Dla porównania, że wyrosłam na grzeczną dziewczynkę, kolejne zdjęcie przedstawia mnie jako Maryję od Jezuska w szkolnym przedstawieniu. Dalej mamy: okres emo (bardzo modny ok.12 lat temu), okres przykładnej harcerki z proporcem w maminym ogrodzie, okres nauki jazdy na rolkach, okres skakania z pomostu w ubraniach, okres w którym zostaję starszą kuzynką, ale fotki objawiają to niczym nastoletnią mamuśkę.

Moja rodzina była zwolennikami robienia zdjęć wszelakich.

Z młodszych lat są oczywiście zdjęcia w wanience, te ze szkolnego przedstawienia, na którym zamiast uśmiechu widać stan mojego gardła aż do przełyku (bo przecież trzeba uchwycić moment mojej mocno sfałszowanej solówki), upuszczane z przejęcia instrumenty, czy przepychanki aniołów ze szkolnych jasełek.

Kiedyś myślałam, że dobrze, że mieliśmy pożar i część tej, jakże okazałej, kolekcji już nigdy nie ujrzy światła dziennego. Z biegiem lat stwierdzam jednak, że te żenujące zdjęcia mają jednak moc. Uchwyciły one cały kalejdoskop nastrojów i wzruszeń, pierwsze momenty w życiu szkraba i pierwsze bunty nastolatki. I czasami robi mi się smutno, że teraz kultura wywoływania zdjęć i skrupulatnego umieszczania ich w albumie z opisami zanika. Czasami przeżywa swój wielki come back, bo jest modnie wrócić do korzeni, ale nie oszukujmy się – większość momentów mamy teraz w telefonie i na instagramie. Czasami na dysku, gdzie TO jedno zdjęcie zostało zgubione pośród trzech tysięcy niewyraźnych, rozmazanych i pod światło.

I za każdym razem kiedy nachodzi mnie ta refleksja, przychodzi motywacja do zrobienia porządków na dysku i wywołania albumów. A później oprawienia w ramki i postawienia na honorowym miejscu. W salonie oczywiście.

A jak Wasze zbiory? Czy są równie kompromitujące, czy to może przypadłość pokolenia 90’? Dajcie znać!

You Might Also Like