W zakładce notatki mam dokładnie 97 pozycji z pomysłami na wpisy blogowe. Połowa już się pewnie zdezaktualizowała, albo nie jest na tyle rozwinięta, żebym mogła ich użyć (bo nie pamiętam o co mi chodziło). W aplikacji Medium 384 zapisane do przeczytania teksty, każdy mniej więcej po 8 minut, co daje 51 godzin i 12 minut czytania.
Do tego, jak lubię go nazywać, manualny zeszyt na wszystko, który zbiera moje szybie pomysły przed snem. O książkach do przeczytania czekających na kindlu, nawet nie wspomnę, bo po 17 stronie tracę rachubę.
Dostęp do informacji
Mamy takie czasy, że dostęp do informacji jest ogromny. Najważniejsze, to nauczyć się je odpowiednio filtrować. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak wiele ludzi nie ma w domu telewizora? Przecież kiedyś wszyscy go mieliśmy, często nawet więcej niż jeden! Teraz, jeżeli chcemy dowiedzieć się, co dzieje się w świecie, odpalamy google, aplikacje do posortowanych newsów, portale informacyjne, aplikacje z gazetą. Ja, jako człowiek „starej daty” odpalam codziennie rano również radio i słucham wiadomości przed wyjściem z domu.
Wymagane jest od nas, żeby wiedzieć co się dzieje, w świecie, w polityce, w świecie plotkarskim, w nowinkach technologicznych i tak dalej. Tworzone są aplikacje, które uczą się tego, co nas interesuje i podsyłają nam adekwatne treści. Wspomniane wyżej medium najczęściej podsyła mi teksty o pisaniu i podróżowaniu, bo tak się nauczyło.
Odpowiednie priorytety
Musimy wybrać i musimy wiedzieć. Jeżeli jesteśmy choć trochę ambitni, chcemy wiedzieć więcej i się dokształcać. Może być przez kurs, przez odpowiednią książkę, serię podcastów, czy codzienne czytanie naukowej publikacji. Trochę chcemy tego sami, trochę wymaga tego od nas świat. Jeżeli chcesz mieć super pracę, podróżować, awansować, to sorry, ale prawda jest taka, że musisz się ciagle rozwijać, bo jeżeli przestaniesz, to zostaniesz w tyle i nici z awansu, o podróżach nie wspominając.
To męczące, to frustrujące. Czasami masz wrażenie, że nie przynosi żadnych wymiernych efektów. To prawda. Ale suma sum arum rozwój osobisty to bardzo pozytywna, dająca powera rzecz.
Co kiedy się nie chce?
Prokrastynacja, to rzecz całkiem normalna. Każdy z nas to ma. Każdemu z nas, mimo tych wszystkich rzeczy do zrobienia, zwyczajnie czasami się nie chce. Wolimy pogapić się w ścianę, w netflixa, czy bezmyślnie poprzeglądać kolorowe gazety, poscrollować instagrama, pograć w grę na telefonie. To całkiem normalne. Ważne, żeby wiedzieć kiedy przestać i zabrać się za rzeczy, które chcemy zrobić, ale brak nam sił.
Jak znaleźć w sobie tę siłę? Najprościej: po prostu, zacząć. Po sobie widzę, że kiedy wracam do domu, po ośmiu godzinach pracy i od razu kładę się na łóżku, mam problem, żeby zabrać się za cokolwiek i zwyczajnie „wstać nie mogę”. Jeżeli natomiast przekraczając próg domu, od razu zabieram się za rzeczy, które chcę – czytanie książki, wypróbowanie nowego przepisu, czy napisanie eseju na studia, nie dość, że mam te rzeczy zrobione, to w dodatku czuje, że spędziłam czas produktywnie.
Żeby nie było, czasami dobrze jest nic nie robić. Mi osobiście marzy się wolna niedziela, spędzona na nicnierobieniu. Najbliższą taką będę mieć za 3 tygodnie. Planuję ją celebrować robiąc dokładnie NIC. Jednak znam siebie za dobrze – gdybym miała tak spędzać każdą niedzielę, dostałabym szału. Pewnie, miałabym więcej czasu, ale pewnie spędzałabym go mniej produktywnie.
Umiejętność organizacji priorytetów
W internecie pełno jest poradników jak dobrze rozplanować czas. Można zapisać się w tym temacie na webinar, na szkolenie, posłuchać podcastu. Podobno jest to problem naszych czasów, że nie umiemy się zorganizować, że nie mamy czasu, że wiecznie jesteśmy po deadlinie. Ola Budzyńska, znana szerzej, jako Pani swojego czasu, często podkreśla, że ważne są priorytety – zrób to co cię rozwinie, pranie może poczekać. To prawda, może. Świat się nie zawali, jeżeli raz nie umyjemy naczyń, nie odkurzymy mieszania, czy nie wypolerujemy lustra w łazience. Serio.
Ja, na drodze priorytetów już dawno odpuściłam niektóre elementy sprzątania. Postanowiłam, że raz na tydzień robię generalny porządek, doszłam do wprawy, kiedy zajmuje mi to dwie godziny i przysięgam, że nie robię sobie wyrzutów, jeżeli w pozostałe dni kubek po kawie stoi w zlewie. No trudno, stoi. Zamiast codziennego sprzątania, które dziennie zajmowałoby mi pewnie koło pół godziny, wolę w tym czasie poczytać książkę. Bo sprawia mi to przyjemność, bo się czegoś nowego dowiem, bo mogę poruszyć ciekawą dyskusję.
Umiejętność organizacji własnego dnia
Moje dni są dość proste do zaplanowania. Na 9:00 muszę być w pracy, więc wstaję chwile przed ósmą, ogarniam się do wyjścia, biorę przygotowany dzień wcześniej obiad i wychodzę. Do 17:00 mój dzień jest zaplanowany przez pracownicze obowiązki. Czasami to cały dzień przy biurku, czasami objazdówka po Warszawie. Kiedy wracam, jestem zmęczona, ale jeżeli wiem, że mam dużo do zrobienia po prostu zaczynam to robić! Nauczyłam się już, że jeżeli tylko zajmę się czymś mało istotnym albo wręcz nieproduktywnym, wszystkie ważne rzeczy zostaną przełożone na dzień następny, lub jeszcze następny. A przecież nie zawsze można. Jeżeli dobrze poustawiamy sobie rzeczy do zrobienia danego dnia, zaplanujemy mniej więcej ile czasu nam zajmą i uwzględnimy bufor czasowy, na tak zwane nieprzewidziane sytuacje i inne fakapy, jesteśmy po tej 17 zrobić na prawdę dużo. Wystarczy tylko chcieć.
Osobiście nauczyłam się wplatać bardzo dużo „rzeczy do zrobienia” w dni tygodnia po pracy. Weekendy u mnie zajęte i od 8 rano dzielnie poszerzam swoją wiedzę. Lubię to, choć przyznam, że kiedy mamy maraton i brak wolnych weekendów codziennie rano mam ochotę się przysłowiowo powiesić. Zawsze jednak później nachodzi mnie refleksja, że serio to lubię i weekend na uczelni da mi na pewno więcej, niż leżenie brzuchem do góry.
Chcieć to móc
Prawda jest taka, że jeżeli tylko chcemy jesteśmy w stanie bardzo szybko zmienić swoje życie. Budowanie nawyku trwa lekko ponad 20 dni, a to oznacza, że możemy zmienić swoje życie w miesiąc. Trzeba tylko chcieć.
Jeżeli chcemy zrobić coś jeszcze, musimy po prostu zacząć. I przez pierwszy miesiąc się do tego „zmuszać”. Później będzie to nawykiem takim samym, jak mycie zębów.
A lato, słoneczko i jaśniejszy dzień dodają dodatkowej energii – warto spróbować właśnie teraz!
Photo by Szűcs László on Unsplash