Minęły dwa miesiące, od kiedy mogę nazywać się pełnoetatową trzydziestką. Przemyślenia z tym związane zbieram już od dłuższej chwili i czuję, że nadszedł czas aby podzielić się nimi ze światem.
1. Wiek to tylko liczba
Ostatnie lata minęły nam wszystkim dość dziwnie – pandemie, wojny, a co z a tym idzie – brak wyjazdów, inflacje i przymusowe kwarantanny. Z 2020 pamiętam tylko siedzenie w domu. Czasami mam wrażenie ze niektóre lata się nie odbyły, a mam 30 tylko i wyłącznie dlatego ze na tyle wskazuje mój dowód osobisty. Często łapię się też na tym, że czuję się na zdecydowanie młodszą niż jestem. Tylko pierwsze zmarszczki na czole, zdradzają, że to już może nie do końca to.
2. 30 to najlepszy czas w życiu
Z drugiej strony – ostatni rok był u mnie czasem przełomów i zmian. Po raz kolejny zmieniłam wszystko w swoim życiu, a z drugiej strony wróciłam do korzeni. Mając przeżytych 30 lat zdecydowanie więcej wiem o sobie. Wiem czego chcę, jakie wyznaję wartości, z kim czuje się dobrze, kogo unikam. Wiem jakie są moje mocne strony, cele, ambicje. Dążę do tego, co jest dla mnie dobre, a nie do tego czego wymaga ode mnie społeczeństwo. Uśmiecham się do siebie w lustrze i wiem, że kocham te babkę, którą widzę. Bez filtrów, upiększaczy, czy zdania innych na temat tego kim powinna być. Idę po swoje, z pełna odwaga, radością, ale także świadomością konsekwencji.
3. Prawdziwych przyjaciół poznaje się… całe życie
Mam na swoim koncie przyjaźnie, które trwają po dwadzieścia kilka lat, mam takie, które trwają kilka. Czasami wspominam tych, którzy ze mną byli, ale nasze drogi na którymś z zakrętów po prostu się rozeszły. Czasami jest mi smutno, że tych ludzi nie ma już przy mnie, ale też mam świadomość, że po prostu wszyscy się zmieniliśmy. I to, na co liczę, to to, że spotykając się kiedyś przypadkiem na ulicy, będziemy mogli wszyscy sobie powiedzieć „dobrze Cię widzieć, mam nadzieję, że u Ciebie cudownie”, a nie w popłochu uciekać na drugą stronę (tego życzę zarówno sobie, jak i wszystkim Wam). A nowi przyjaciele? Czasami pojawiają się w naszym życiu totalnie niespodziewanie. Warto to po prostu przyjąć. Nowe znajomości są na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko pozwolić sobie je dostrzegać.
4. Ale tych prawdziwych należy dobierać rozważnie.
Śmiało mogę powiedzieć, że jestem osobą kontaktową i towarzyską. Szybko zjednuje sobie ludzi. Jestem też bardzo naiwna. Z wiekiem nauczyłam się, że słowo przyjaciel ma wielką moc. I należy używać go delikatnie. Bo nie każdy na to miano zasługuje. Po trzydziestu latach wiem dokładnie kto jest moim przyjacielem, a kto po prostu dobrym znajomym. Nawet bardzo. Ale na koniec dnia chodzi o to za kim Ty wskoczysz w ogień i czy ta osoba zrobiłaby to samo dla Ciebie.
5. Rodzina to siła. A jak jest niczym mafia sycylijska to już w ogólne nie próbuj jej zajść za skórę.
Kiedy byłam młodsza, buntowałam się – chyba jak każdy z nas – że co oni wiedzą i czego chcą. I choć zawsze byłam rodzinna to ostatnie lata uświadomiły mi, że moja rodzina to największy skarb jaki posiadam. Możemy być dla siebie niemili, możemy się wkurzać na siebie jak nikt na świecie (No i umówmy się – mamy dyplom w sztuce dopierdalania sobie nawzajem), ale prawda jest taka, że jesteśmy największą siłą jaką znam. Jako jedność. Zawsze stoimy za sobą murem, nawet jeżeli nie zawsze pochwalamy nasze wybory. Zawsze możemy liczyć na wsparcie, kiedy akurat powinie nam się noga, albo życie postanawia pokazać, że nie zawsze jest „letko”. Jesteśmy.
Muszę przyznać, że czasami sama sobie zazdroszczę.
No a do tego jak zbierzemy się wszyscy, to nie ma zmiłuj – mafia sycylijska to przy nas mały Miki. Kocham Was 🤍
6. Pokora, spokój ducha – warto się tego nauczyć
Jestem osobą raczej zadziorną. Żeby nie powiedzieć, że zawsze biorę co moje, nie wstydzę się powiedzieć obcym ludziom że się mylą, albo zwyczajnie w dupie byli i gówno widzieli. Ale! Im jestem starsza, tym bardziej rozumiem, że nie zawsze muszę tak robić. Bo czasami nie mam racji ja, a czasami zwyczajnie nie ma sensu marnować energii.
Nauczyłam się też przyznawać do błędów, przepraszać kiedy się mylę/kogoś zranię, mówiąc dwa słowa za dużo. To ta nauka, która trwała długo, ale jej efekty widać błyskawicznie.
7. I odpuszczenie
Odpuściłam bycie zawsze „naj”, bycia zawsze pierwsza w szeregu. Zrozumiałam, że nie zawsze muszę grać pierwsze skrzypce, bo są na tym świecie jeszcze inni wybitni gracze. I że czasami po prostu warto odsunąć się i zrobić im miejsce, a nie usilnie przepychać się łokciami z własnym ja.
8. Nie warto marnować czasu
Wszyscy mamy (mniej więcej) tyle samo czasu. Z wiekiem zrozumiałam, że nie warto go marnować, tylko pożytkować najlepiej jak się da. I to nie chodzi o to, żeby od dzisiaj nie oglądać seriali, a każde pięć minut spędzać aktywnie (najlepiej robiąc coś ekstra, co nada się na ścianę na instagramie), tylko o to, żeby wiedzieć po co coś robimy.
Wchodząc w magiczny wiek trzydziestu lat zrozumiałam, że faktycznie podróże, to moja największa miłość, ale to nie jest tak, że chciałabym permanentnie w tej podróży być. Po każdym wyjeździe potrzebuję czasu dla siebie. Takiego na regenerację. Moje „me, myself & I” w wersji maseczki na twarz, dresów i tony książek. A nawet tym serialem, co to przecież jest takim pożeraczem czasu.
Chodzi o to, żeby robić to świadomie.
9. Jestem wdzięczna
Od pewnego czasu wypełnia mnie wdzięczność. I jest to cudowne uczucie. Czasami jestem wdzięczna, za to że po prostu przeżyłam fajny dzień, czasami za to, ze wydarzyło się coś spektakularnego. Warto praktykować w sobie to uczucie. Nawet za te najmniejsze rzeczy.
10. Jeżeli życie rzuca Ci kłody pod nogi, naucz się skakać
Rok 2021 zaczął się dla mnie fatalnie. Byłam w największej rozsypce w życiu. Jak to bywa, takie momenty przyszły niespodziewanie, nieplanowanie i raczej nie dawały szans, na to, że szybko będzie lepiej. Śmierć bliskiej osoby, przedwczesna zwłaszcza, powoduje, że człowiek zaczyna przestawiać priorytety.
Poszłam na terapię, zmieniłam mieszkanie, odcięłam toksycznych ludzi ze swojego środowiska. Zajęło to kilka miesięcy. Teraz wiem, jak silna jestem. Musiałam zbudować wiele aspektów swojego życia na nowo, poprzestawiać priorytety. Skupić się na celu, który chcę osiągąć i nie zapominać go dostrzegać w momentach zwątpienia. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że się udało.
11. Spełniam małe marzenia
Wszyscy mamy wielkie marzenia, plany cele. Warto je mieć! Ale życie składa się też z tych drobnych codziennych momentów, dlatego warto czasami skupić się na tych małych marzeniach. Tych dostępnych na wyciągnięcie ręki! Ulubiony zespół z dzieciństwa gra koncert w naszym mieście – kupmy bilety i bawmy się jak naście lat temu. Ulubiona knajpa wprowadziła nowe menu? Ubierzmy się ładnie, poczujmy się jak gwiazda filmowa i idźmy skosztować. A może marzeniem w najbliższych dniach jest dres, kubełek lodów i maraton filmowy? Zróbię to – nie jest to trudne. I nie warto mieć wyrzutów sumienia!
12. A te wielkie marzenia przekuwam na plany
Takie do zrealizowania. Wielka podróż, przytulny kącik z wygodnym fotelem, w którym cały dzień można czytać książki, regularne babskie wyjścia na miasto? W tych niespokojnych czasach, z galopującą inflacją może się udać się to od razu, ale jest do zrobienia. Więc zamiast powtarzać sobie „kiedyś spełnię swoje marzenie x, jak tylko wydarzy się y i z”, lepiej jest postawić sobie małe kroki, które codziennie będą nas do celu przybliżać. I powolutku, konsekwentnie iść do przodu.
13. Nie bóję się marzyć
Jeszcze na chwilę zostając w temacie marzeń. Zdecydowanie nie należy się ich bać. Nie słuchajmy innych (w końcu wszyscy mamy do tego tendencję), że za duże, że nierealne, że chyba z konia spadłyśmy. Odważmy się marzyć zuchwale, szczerze, z wielkim sercem i błyskiem w oku. To cudownie napędza do działania.
14. Czytam książki
Teoretycznie tutaj nie trzeba wyjaśniać, ale może jednak warto. Książki, to najlepsze, najprostsze, najszybsze dostępne rozwiązanie w materialnym świecie. Może nas przenieść w krainę baśni, poznać historię, poczuć się przyjacielem osoby którą podziwiamy, zrozumieć jakiś temat. Możliwości jest tyle, ile książek napisano. Poza tym, czytanie pomaga ćwiczyć koncentrację, wyobraźnię, kreatywność. Same plusy! A jeżeli książka mnie nie zachwyci? Bez żalu ją zostawiam i znajduję lepszą pozycję.
15. Pokochałam swój niepowtarzalny styl
Nie chcę mówić innym „znajdź swój styl”, bo z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że w wieku trzydziestu lat każdy z nas go ma. I to jest ten moment, w którym warto to w końcu zaakceptować, a nie próbować się dalej zmieniać. Bo i po co? Mając trzy dekady życia za sobą wiemy już co lubimy, w czym jest nam wygodnie, jakie danie jest naszym comfort foodem i co najchętniej oglądamy wieczorem.
Zaakceptujmy to i odejmijmy sobie stresów.
16. Eksperymentuję
Z drugiej strony, to jest ten moment, w którym warto eksperymentować. Moim zdaniem, w wieku trzydziestu lat jest to bardziej świadome, a co za tym idzie, może mieć lepsze skutki niż kilka lat wcześniej. Wiem co lubię, wiem czego chcę, wiem jaki mamy cel. Ale czasami korci, żeby zrobić coś inaczej… i wtedy właśnie, po prostu to robię! Kiedy jak nie teraz? Jeżeli się nie powiedzie, nie ma się co biczować, tylko wyciągnąć wnioski i iść dalej.
Zauważyłam, że moje eksperymenty teraz są, że tak powiem świadome o konsekwencje. Jeżeli chce coś zrobić, wiem jakie będą plusy i minusy. I czasami, nawet jeżeli minusów jest więcej niż plusów, ale ja bardzo chcę, to wiedząc, jakie one są, decyduje się. Bo jestem świadoma.
17. Robię rzeczy, które zawsze chciałam, ale jakoś nigdy nie było odwagi
Uwielbiam śpiewać. O tym, żeby zacząć to robić „bardziej profesjonalnie niż tylko na karaoke” myślałam już od dłuższego czasu. Ale dopiero teraz się odważyłam. Zapisałam się na lekcje śpiewu, chodzę regularnie, uczę się oddychać, wydychać powietrze, żeby dłużej utrzymać dźwięk i po prostu – świetnie się bawię. Trochę pluje sobie w brodę, że nie zrobiłam tego wcześniej. Wiem, ze po prostu się bałam. Teraz już się nie boję.
18. Nie przestaję się uczyć
Wiedza, to rzecz, której nikt nam nie odbierze. Żyjemy w czasach, gdzie dostęp do wiedzy, jest niemal nielimitowany. Czasami można pójść drogą na skróty – zaopatrzyć się w książkę, lub kurs. Czasami zdobycie nowej wiedzy wymaga trochę więcej zachodu – trzeba znaleźć dobre, sprawdzone źródła, trochę pogrzebać. Ale warto. Ćwiczmy mózg, rozwijajmy się, uczmy się nowych rzeczy. To daje piekielnie wielką satysfakcję.
19. Dzielę się zdobytą wiedzą
Dobrze jest wiedzieć, fajnie jest wiedzieć. To co nie jest fajne, to trzymać te wiedzę w ukryciu tylko dla siebie. Nie chodzi mi o to, żeby sprzedawać swoje całe know-how, ale korona mi z głowy nie spada, kiedy w rozmowie z przyjaciółką jestem w stanie podpowiedzieć jej branżowe rozwiązanie, pomysł na rozwój, czy świetny sposób na pakowanie się w podróż. Bo u mnie się sprawdziło, zadziałało, wiem, że ma sens. W drugą stronę tak samo. Mam wiedzę i doświadczenie i wiem, że pomysł „x” może nie zadziałać, więc opowiadam o tym dlaczego się nie sprawdziło i zostawiam pole wyboru, czy ktoś chce się nauczyć na własnych błędach, czy skorzystać z moich wcześniejszych.
Poza tym, w dzieleniu się jest jakaś niekwestionowana moc i zawsze dzieląc się z innymi, zyskujemy o wiele więcej.
20. Zamiast rzeczy materialnych, kolekcjonuję wspomnienia
Chyba większość z nas miała moment zachłyśnięcia się konsumpcjonizmem. Ja na pewno. Nowe ciuchy, nowe książki, nowe graty do domu. Im jestem starsza, tym bardziej wolę kolekcjonować wspomnienia. Urodzinowe ciastko na szczycie góry, zamiast kolejnego prezentu, wyjazd, spotkanie w gronie bliskich. To się nie zepsuje – zostanie ze mną na zawsze. Nie wyjdzie z mody, zawsze ukoi serce.
21. Zapisuję swoje myśli – w notatniku
Pamięć bywa ulotna, a najlepsze pomysły przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie. Wiedząc ile „genialnych pomysłów” mi przepadło, bo po kilku dniach już nie pamiętałam o co mi chodziło, postanowiłam je spisywać. Polecam serdecznie. Niech notesy i notesiki będą wszędzie – przy łóżku, na stoliku w pokoju, w torebce, w toalecie. Nigdy nie wiesz, kiedy do głowy przyjdzie genialny pomysł, ale kiedy przyjdzie – zapisz go. Może się okazać, że za tydzień już nie będzie genialny, ale przynajmniej nie wyparuje. A może odgrzebany w notatniku po czasie okaże się strzałem w dziesiątkę? Zapisuj(ę) wszystko!
22. Rozmawiam z ludźmi. Tak normalnie
Żyjemy w czasach, w których większość relacji jest powierzchowna. Myśli wymieniamy za pomocą kolorowych emoji na jednym z setek czatów. Denerwujemy się, kiedy nie widzimy trzech migających kropek od razu po zadaniu pytania. Relacje się bardzo spłycają. Ja jestem z tej starej daty, że najbardziej lubię rozmawiać. Najlepiej przy kawie lub winie, widząc twarz drugiej osoby. Następne w kolejności są rozmowy telefoniczne – kiedy nie ma możliwości spotkać się na żywo, rozmowa potrafi bardzo wiele zdziałać. Czasami to wymiana tego co się aktualnie dzieje, czasami te „największe życiowe obrady nad sensem istnienia”, czasami nawet wspólne milczenie, które wyraża więcej niż tysiąc słów. Rozmawiajmy. To dużo lepsze niż kolejna emotka.
23. Nie bóję się zmiany
Zmiana jest jedyną stałą w życiu. Nie pamiętam kto to powiedział, ale zdecydowanie miał rację. Wiadomo, że kiedy umościmy się w naszym idealnym świecie, wszystko co nie idzie zgodnie z planem na początku jest przerażające. Ale finalnie – jest dobre. Zmiany w życiu dzieją się po coś. U mnie ostatni rok, to była premanenta zmiana. Kończąc go, wiem, że była po coś, że dobrze na tym wyszłam, że wiele się nauczyłam.
24. Nie żałuję podjętych decyzji (nawet jeżeli doprowadziły donikąd)
To nie jest tak, że jestem nieomylna. Ale nauczyłam się nie żałować decyzji podjętych w przeszłości. Nie wszystkie były dobre, niektóre miały przykre konsekwencje. Ale każda decyzja, którą podejmowałam w danym czasie, była wtedy najlepszym dla mnie rozwiązaniem. Nie żałuję ich. Pewnie też niczego nie zrobiłabym inaczej, gdybym dane było mi cofnąć się w czasie.
25. Daję ludziom duży kredyt zaufania
Nie każdy jest ulepiony z tej samej gliny, mamy różne doświadczenia, przeżycia, inne spojrzenie na świat. Nie zawsze potrafimy zrozumieć się tak samo. Daję się ludziom poznać, i próbuję poznać ludzi. Ich perspektywę. Ich sposób myślenia, działania. Nie odrzucam innych, dlatego, że ich podejście jest inne niż moje, bo wiem, że możemy się od siebie wiele nauczyć.
26. Ale siebie stawiam na pierwszym miejscu. Zawsze.
Ale! Wracając do dużego kredytu zaufania z wcześniejszego podpunktu, zawsze staram się pamiętać, że finalnie osobą, która zawsze będzie ze mną jestem ja sama.. Dlatego, to co podpowiada rozum i serce, jest najlepszym dla mnie. Chodzi o to, żeby to do siebie się uśmiechać w lustrze i sobie zbijać w myślach piątkę za podjęte decyzje. To nam ma być dobrze. Dlatego, warto słuchać siebie. I stawiać siebie na pierwszym miejscu, nawet jeżeli inni woleliby, żebyśmy tego nie robili.
27. Feedback is a gift, you don’t have to take it.
To zdanie usłyszałam, na chwilę przed pożegnaniem się z ostatnim pracodawcą. I muszę przyznać, że to jedno z tych zdań, które zapadło mi w pamięć na dłużej. We wszędobylskiej kulturze feedbacku słyszymy go codziennie. Problem polega na tym, że nie zawsze jest to dobrze przekazany feedback. Bo wiecie, dobry feedback to sztuka. Dlatego hasło „feedback jest prezentem, ale nie musisz go przyjmować” rezonuje ze mną. Bo nie muszę, jeżeli nie chcę. Tak jak wposmniałam wyżej – jesteśmy wszyscy różni, mamy inne podejścia do tych samych spraw. Nie zawsze musimy się ze sobą zgadzać.
28. Staram się nie dawać rad, o które nikt nie prosił
To jest wyjątkowo trudne. Mamy tendencje do dawania ludziom złotych rad i tego „jak my byśmy coś zrobili”. A czasami, a w zasadzie w większości przypadków, chodzi tylko o to, żeby wysłuchać. Staram się słuchać. Bez oceniania, bez radzenia. Po prostu, daję się innym wygadać. Wiem, że sama też często tylko tego potrzebuję.
Nie będę mówić, że zawsze mi to czyste słuchanie bez doradzania wychodzi, bo nie. Bo jeszcze do niedawna „ja zawsze wiedziałam lepiej”. Ale teraz, kiedy już sobie uświadomiłam, że nie chce tak robić, zwracam na to dużo większą uwagę. Mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie wychodzić mi to coraz lepiej :)
29. Śmieję się! Szczerze i pełną piersią!
Uwielbiam siebie w tej szczęśliwej wersji. W niepohamowanej radości. W momentach, w których aż brzuch boli ze śmiechu. Nie wstydzę się tych emocji, bo są piękne i szczere. Choć czasami nieuzasadnione. Uśmiechanie się do siebie jest cudowne. Wstawanie rano z uśmiechem na ustach jest cudowne. Nie wiem, czy podnosi endorfiny, czy inne serotoniny, ale uśmiech i śmiech potrafią zdziałać cuda.
30. Kocham, jakby jutra miało nie być!
Miłość, to najpiękniejsza emocja. W naszym konsumpcyjnym świecie została trochę zepsuta, zdeptana do banalnego frazesu. Nie dajmy się temu. Kochajmy i bądźmy kochani. I nie mam tu na myśli tylko romantycznej wersji miłości. Ale każdą. Do samego siebie, do drugiej połówki, do rodziny, do najlepszego przyjaciela, do zwierzaka, a nawet do ulubionego kąta w domu. W którym czujemy się dobrze. Dajmy sobie te porywy serca! Bo to najpiękniejsze co możemy temu naszemu sercu dać.
Śmieję się czasami, że jestem beznadziejną romantyczką. Taką co to wyje nawet na komediach romantycznych, marzy o księciu na białym koniu i „żyli długo i szczęśliwe”. Ale też wiem, że aby to wszystko mogło się wydarzyć, to ja muszę przede wszystkim kochać siebie. W całej swojej nędznej glorii. I powiem Wam, to jest super!