To był rok wielkich zmian. Powrotów i startów. Rok wielu życiowych pierwszych razów. Ostatnie dni grudnia mijają leniwie. Ja jestem szczęśliwa i chociaż mały chochlik w głowie chciałby zakrzyknąć, że mogłabym być mądrzejsza, szczuplejsza, więcej zarabiać i jeszcze więcej podróżować, to uważam, że 2018 był BARDZO DOBRYM ROKIEM.
W Indonezji nie robiłam podsumowań
Zeszłorocznego sylwestra obchodziłam 6 godzin wcześniej niż moja rodzina i bliscy. Razem ze znajomymi obchodziliśmy sylwestra w Bandung, w prawie 30 stopniowym upale, na moim domowym rooftopie. Pan sąsiad „zamknął” ulicę i postawił na środku grilla, a my wszyscy świętowaliśmy nadejście 2018!
Nie robiłam wtedy podsumowań. Nie miałam takiej potrzeby, bo wszystko było nowe. Nowy kraj, nowi ludzie, a myślenie o tym co było raptem chwilę wcześniej przed Indonezją, wydawało się strasznie odległe.
W tym roku jest inaczej
Teraz mam potrzebę podsumowania. Indonezja, w której jeszcze w lipcu mieszkałam, wydaje się strasznie odległa. Na codzień zapominam, że było to raptem pół roku temu. 2018 był rokiem moim największych podróży. Samodzielnych, w zakątki o których nie myślałam, że odwiedzę w najbliższych latach. Był też rokiem, kiedy wreszcie przestałam być pełnoetatową studentką, a zamiast tego zaczęłam pełnoetatową pracę. W roku 2018, w którym mimo wszystko Indonezja wybijała się na pierwszy plan, udało mi się zrealizować kilka dużych projektów, z których jestem na prawdę dumna!
Od stycznia do lipca
Pierwsza połowa roku to w większości podróże: Bali, Kalimantan, Jawa – dawałam sobie czas na odkrywanie kraju w którym mieszkam. Poznawałam ludzi i tradycje. Wtedy też na poważnie zaczęłam dzielić się przemyśleniami moich podróży na blogu. W maju oficjalnie skończyliśmy program Darmasiswa, a ja zamieszkałam w Jakarcie i zaczęłam dwumiesięczny staż w stolicy. Śmiałam się, że to takie zahartowanie przed powrotem do Polski.
Ostatni miesiąc pobytu w Indonezji, to ciągła podróż: Kambodża, Wietnam, i na zakończenie powrót do Indonezji na Bali i Lombok. Dopiero w samolocie do Bangkoku, z którego miałam kilka dni później lot do Polski, zrozumiałam, jak wielki mam niedosyt kraju, w którym mieszkałam i jak bardzo za mało czasu to było. Tak – rok – to zdecydowanie za mało czasu na zobaczenie całej Indonezji. Wiem, że kiedyś tam wrócę – nie żeby mieszkać, ale po to by z takim samym spokojem zwiedzać pozostałe wyspy. Hej! Zostało mi ich ponad 16 tysięcy :)
Polska jesień
Druga połowa roku to czas wielkich zmian i wielkich powrotów na nowo. Powrót do Polski, która mimo upalnego lata wydawała się zimna. Powrót to trybu dorosłego człowieka: praca, studia i odnalezienie się w warszawskiej rzeczywistości. Nie było łatwo. Mimo wielu możliwości, które dostałam na łatwy start, i za które z perspektywy czasu jestem ogromnie wdzięczna, powrót do Polski do najprostszych nie należał.
Postanowiłam się nie dać zimie, szarudze, ludzkim zachowaniom, od których odwykłam. Stawiałam dzielnie czoła wyzwaniom, chociaż czasami miałam ochotę schować się pod koc i udawać, że nie istnieję. Opłaciło się. I mimo, że druga połowa roku nie była tak szalona jak pierwsza, a od momentu w którym umościłam sobie warszawskie gniazdko, dalekich wycieczek nie było, to ze spokojem mogę stwierdzić, że dobrze było odpocząć od tego szaleństwa.
Ten rok dał mi coś jeszcze
Z początkiem grudnia zaczęłam robić małe podsumowania w swojej głowie. Zrozumiałam, że ten rok dał mi jedną z ważniejszych dotychczasowych lekcji: pewność siebie.
Zawsze byłam pewna siebie i znałam swoją wartość, ale często w domowym zaciszu (kiedy zbyt długo siedziałam sama ze sobą) uwielbiałam sama sobie dowalać: że mogłam lepiej, szybciej, że inni są „bardziej” i ogólnie to mało w życiu osiągnęłam. Po tym roku zrozumiałam, że czas najwyższy przestać porównywać się do innych i ich życia, bo to życie jest ich, a nie moje. A moje jest ekstra i za nic nie chciałabym go zmienić.
To przemyślenie dało mi dużo do codziennego wstawania z uśmiechem na ustach. Mam poczucie, że lepiej rozumiem siebie. Potrafię wreszcie sama siebie poklepać po ramieniu, za dobrze odwaloną robotę, a także dać sobie prztyczka w nos, kiedy coś zawalę. I wyciągam wnioski. Już nie straszne mi porównywania, bo dobrze mi ze sobą. I jest to najważniejsza lekcja wyciągnięta z tego roku.
Mam nadzieję, że Wasz 2018 był równie cudowny i z wielkim uśmiechem wszyscy rozpoczniemy 2019!
Tego Wam i sobie życzę :)
Cover Photo by Capturing the human heart. on Unsplash