Czytelnicze plany na maj miałam dużo bardziej ambitne, jednak nowa praca i wyprowadzka trochę się ze mnie zaśmiały. Nie mniej jednak, cieszę się, że udało mi się przeczytać pięć całkiem różnych książek, z których każda była na swój sposób ciekawa.
W maju rozstrzał tematyczny był całkiem spory; były książki, które czekały na mojej wirtualnej półce od dawna (Język, Mężczyźni), a były też takie, które wpadły tam z mojego poczucia, że potrzebuję się oderwać, odejść od schematu (Całe miasto). Mam cichą nadzieję, że w czerwcu poprawię swój czytelniczy wynik, jak tylko mój organizm przestawi się na tryb praca, a co za tym idzie, będę mogła polecić Wam więcej książek.
Język rzeczy, Deyan Sudjic
Czytając „Język rzeczy” miałam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo mnie wciągało, by za chwilę zaczęło przynudzać. Często łapałam się nad tym, że rozważania autora na temat dizajnu powodują u mnie wędrówki myślami do mojej wersji prostoty i luksusu oraz tego jak chciałabym je wyrazić w swoich wnętrzach. Najbardziej wciągnął mnie rozdział o modzie. Z kolei ten o luksusie, szerzej otworzył oczy na co co oczywiste, ale jednak gdzieś zapodziane z tyłu głowy.
„Luksusu nie kupuje się w sklepie”
Książki Sudjic’a polecane są dla studentów dizajnu, sztuki, komunikacji. Przyznam, że ja też na swojej liście „do przeczytania” miałam ją właśnie dlatego. I dla tej grupy, a także każdemu kto temat wpływu marek na obecny świat jest zainteresowany, tę książkę polecam.
Zapisane w wodzie, Paula Hawkins
Trzyma z pytaniem „kto zabił i dlaczego” do samego końca. To trzeba przyznać. Wydaje się banalne, ale jednak to taki trochę evergreen – czytelnik zawsze chce znać odpowiedź. Poza tym jest to dobra lektura na weekend, czy wieczór z kubikiem herbaty. Według mnie trochę słabsza od „Dziewczyny z pociągu”, choć muszę przyznać, że wątek czarownic poprzeplatany z romansem nauczyciela z nastolatką, rodzinnych zabójstw w afekcie jest dość unikatowy.
Jak ktoś lubi styl Hawkins, powinien być zadowolony z tej książki.
Mężczyźni objaśniają mi świat, Rebecca Solnit
To chyba moja pierwsza pozycja feministyczna, którą przeczytałam na jeden raz. Nigdy nie uważałam się za typ feministki, który jest promowany przez media (krzyczące, walczące – tylko nie wiadomo o co); nie mniej zawsze uważałam, że powinnam być traktowana na równi z innymi, niezależnie od płci, wyznania czy innych zmiennych. Zbiór esejów zaprezentowany przez Solnit pokazuje, że nadal mamy w świecie problem z równouprawnieniem; w większości są to przykłady spraw zachodu, ale trzeba pamiętać, że jeszcze większy problem jest na wschodzie (tutaj kobiety z mniejszych ośrodków miejskich nadal nie mają żadnych praw po wyjściu za mąż!).
Solnit probuje być obiektywna, i często podkreśla, że mimo tego, że mówi o ogóle, musimy pamiętać, że istnieją wyjątki. Dodatkowo przechodzi płynnie przez wiele dekad rozwoju feminizmu, naświetlając jak zmieniały się problemy w prawach zarówno kobiet, jak i mężczyzn na przestrzeni lat.
„Nie jest też bez znaczenia, że z punktu widzenia prawa, takiego jakie obowiazywało w 1964 roku, nie było możliwe, żeby mężczyzna zgwałcił własną żonę. Pojęcie takie jak gwałt popełniony przez osobę znajomą, na randce czy gwałt małżeński musiały dopiero zostać wynalezione”
Solnit porusza tematy trudne, ale jednocześnie bardzo ważne, i w dodatku takie, które z perspektywy minionych lat mocno się nie zmieniły. Pozycja obowiązkowa zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn.
„Najgorszy rodzaj krytyki stara się mieć ostatnie słowo i pozostawia nas wszystkich w milczeniu; najlepszy otwiera rozmowę, która nie potrzebuje końca”
„Pokoleniom kobiet wmawiano, że mają urojenia, wszystko im się miesza, że manipulują, są złośliwe, spiskują, że nieuczciwość jest im wrodzona… Nierzadko wszystko naraz. Możecie nazwać to syndromem Kasandry.”
Całe miasto o tym mówi, Fannie Flagg
Bardzo przyjemna historia o losach mieszkańców pewnego miasteczka. Historia dzieje się przez dekady i opowiada o codziennym życiu bohaterów Elmwood Springs, czasami nawiązując do wydarzeń historycznych.
Jednocześnie w książce pięknie ukazane są najróżniejsze typy osobowości i ludzkich charakterów. Pozycja wciąga i pozytywnie zaskakuje (istnieje życie po śmierci (!), choć w trochę okrojonej wersji). Od razu czujemy sympatię do bohaterów i utożsamiamy się z ich życiem.
Dobra lektura na wieczór lub weekend. Dobra też do poczytania w pociągu.
Tajemnice Windsorów, Marek Rybarczyk
Pozycja niestety już delikatnie przestarzała, ponieważ w ostatnich latach na królewskim dworze dużo nowych żon i dzieci. Mimo to, jest to bardzo ciekawa lektura pokazująca nie tylko skazy rodziny królewskiej, ale także ich dziwne paranoje i bezgraniczne (choć ostatnimi laty, coraz bardziej krytyczne) uwielbienie Brytyjczyków do Królowej.
Książka skłoniła mnie do refleksji „Co będzie, jak Elżbiety nie będzie?”. Media rozpisują się czy abdykuje, czy może zostanie do śmierci. Najważniejszym pytaniem jednak jest kto przejmie tron? Zdania są podzielone. Jedni spekulują, że Karol, jej syn, inni – że William, jej wnuk. Do każdego kandydata przypisana jest też tona niewiadomych i spekulacji. Można by powiedzieć, że jak na media przystało. Z kolei autor książki twierdzi, że mieszkając kilka lat w Londynie zapoznał się z opinią rodowitych Brytyjczyków uważających, że Karol, który ma przyjąć imię Karol III, będzie też Karolem Ostatnim.
Dużo jest naleciałości wokół rodziny królewskiej, ale jednego im nie można odmówić – robią show. Wcześniej starsi, teraz najmłodsi. Cały świat żyje ślubem, romansem, ciążą, czy – prozaicznie – ostatnią kreacją. Ba! Nawet w Indonezji media rozpisywały się o tym jak Megan i Harry są szczęśliwi/spokrewnieni/zajęci przygotowaniami. A przy okazji, niech każdy z nas sobie szczerze odpowie – widział ślub? Albo poprzedni? Albo przeczytał artykuł w gazecie o monarchii brytyjskiej? Jestem pewna, że tak. I ta książka też jest trochę o podglądaniu monarchii, o przedstawieniu jej mrocznych, poukrywanych przez lata sekretów. I trzeba się zastanowić, czy to dziennikarski obowiązek dowiedzieć się i opublikować, czy może zwykłe wścibstwo wchodzenia znanej rodzinie do szafy? I dalej, nasza zwykła czytelnicza ciekawość, czy chęć poczucia się lepszymi?
Książkę czyta się szybko, z uśmiechem na twarzy. Czasami autor się powtarza, czasami przeskakuje z wątku na wątek, i jak ma się małe pojęcie kto jest kim, to momentami robi się chaos. Nie mniej jednak, jest to ciekawa lektura. A jak dodatkowo jesteśmy fanami serialu The Crown na Netflixie, to możemy sobie zapewnić prawdziwy royal weekend.
Ps. Zawsze kiedy myślę o monarchii brytyjskiej przypomina mi się piosenka Sex Pistols, którą [ciekawostka] krytycy nazywają manifestem grupy, hymnem epoki anty elżbietańskiej, krytykującą monarchię i jej niemieckie korzenie; sama piosenka stała się natomiast hymnem punkrocka i szalonych lat 70’
A jak minął Wasz czytelniczy maj? Macie książki godne polecenia, które warto dodać na (wirtualną) półkę? Koniecznie dajcie znać!
Ps. W tekście umieściłam linki afilacyjne, co oznacza, że jeżeli zdecydujesz się na zakup przy pomocy mojego linka, ja dostanę % od sprzedaży. Dziękuję!