Od kiedy zamieszkałam w Azji, Kambodża była moim małym „must have”. Coś mnie do niej ciągnęło i obiecywało niezapomniane wrażenia. Przygotowałam mój kambodżański top 6, czyli taką mini bucket list.
-
Poczuć się jak Lara Croft w kompleksie Angkor | Siem Reap
Angkor jest najbardziej znany z Wat, ale Tomb Ridera kręcili przede wszystkim w Ta Prohm. Warto zrobić warkocze i przez chwilę poczuć się jak Lara, chodząc między kamieniami. Moim zdaniem najlepiej wybrać się tam w porze deszczowej – będzie szansa na to, że deszcz przepędzi turystów i będzie trochę spokojniej. W upalne dni Angkor jest niestety bardziej jak tradycyjny market niż święte miejsce.
-
Spróbować tradycyjnych khmerskich potraw
Kuchnia khmerska ma wiele do zaoferowania. My spośród: bogatej oferty zdecydowaliśmy się spróbować
Amok, który jest jednym z najpopularniejszych khmerskich dań, składa się z ryby w tłustym sosie na mleku kokosowym, szalotki, trawy cytrynowej, czosnku i kaffiru (małej zielonej azjatyckiej limonki). Podawany z ryżem i prażonymi orzechami.
Khmerskie czerwone curry jest serwowane na specjalne okazje (szczególnie uroczystości rodzinne lub obrzędy religijne), kurczak, wołowina albo wieprzowina w czerwonym gęstym sosie na mleku kokosowym podawana z płodem jaja, zieloną fasolką, słodkimi ziemniakami. Serwowane z bagietką. (nie odważyliśmy się zjeść płodu)
Kwaśna zupa, której kambodżańskiej nazwy niestety nie zapamiętałam, charakteryzuje się przede wszystkim smakiem trawy cytrynowej. Tradycyjnie podawana z rybą, którą ja zastąpiłam kurczakiem. Dużo zielonych liści o nieznanych nazwach. Trawa cytrynowa, limonka i cebula dominują. Podawana z ryżem.
-
Odwiedzić Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng (S-21) | Phnom Penh
Tak jak wspomniałam w poprzednim poście, to muzeum trzeba zobaczyć. Otwiera oczy na to, co człowiek potrafi zrobić drugiemu człowiekowi. Nie jest to miejsce przyjemne, ale warte przemyśleń. Pokazuje też bardzo dobrze khmerską historię.
-
Odwiedzić sanktuarium dla słoni | Prowincja Mundulkiri
Każdy marzy, aby spędzić dzień ze słoniem. Warto to zrobić świadomie i wybierać miejsca, które zwierzęta chronią, a nie wykorzystują. Niestety tych drugich jest w Kambodży znacznie więcej. Warto szukać i oferty wybierać z rozwagą, a wtedy po dniu spędzonym wśród słoni ma się poczucie nie tylko cudownie spędzonego dnia, ale także tego, że jakaś mała cząstka nas pomogła zwierzętom. -
Wypić piwo na Pub Street | Siem Reap
Po dniu spędzonym w świątyniach Angkor dobrze jest usiąść i poleniuchować. Siem Reap jest bardzo dobrym miejscem, gdzie piwo jest śmiesznie tanie, ludzie z całego świata, a puby zajmują co drugi lokal. Warto pochillować na najsłynniejszej w Siem Reap ulicy.
-
Przejechać się tuk tukiem
Jazda tuk tukiem po kambodżańskich drogach zdecydowanie różni się od jazdy w innych azjatyckich krajach. Tuk tuki też są inne. Jest to bardziej motocykl z przyczepką, a niżeli trzykołowy tuk tuk z Bangkoku czy bajaj z Jakarty. Bardziej chwiejny i mniej bezpieczny, zapewnia szybki skok adrenaliny.
I choć nie wszystko, co planowałam, mi się udało przy pierwszej wizycie, zawsze pozostają następne. Mam nadzieję, że kiedyś wrócę do tego pięknego kraju. Wam też serdecznie polecam wizytę – warto ten kawałek świata zobaczyć.
Dla tych, którzy w Kambodży planują dłuższy pobyt: warto odwiedzić też Kampot z plażami i wioskę na wodzie w Tonle Sap. A w Battambang przejechać się bambusowym pociągiem.
Dla odważnych: spróbować tarantuli albo karalucha na lokalnym targowisku.