Zaczynamy wielkie przygotowania. Spotkałyśmy się w Warszawie, aby zacząć działać. Ustaliłyśmy już, że bez samochodu się nie obejdzie, że wchodzimy na lodowiec i nie jemy rekina. Zaopatrzone w notatniki, przewodniki i kolorowe cienkopisy planujemy dalszą podróż. Kto wie, może na jakimś szlaku spotkamy elfa?
Dwa wspólnie spędzone dni w Warszawie (i Pruszkowie) zaowocowały masą pomysłów, jak ulepszyć nasze przygotowania do wyjazdu. Zaopatrzyłyśmy się w mapę oraz kolejny przewodnik po Islandii (wierzymy w różne punkty widzenia), a następnie przy dobrej kawie rozpoczęłyśmy wielkie planowanie.
Palcem po mapie – jak to mówią. Gdzie nasz ośrodek? Gdzie lodowiec? Gdzie wyspa? Gdzie port? Gdzie czarna plaża? Zainspirowane zdjęciami z islandzkich profili instagramowych postanowiłyśmy, że właśnie te ładne widoki będą naszymi celami podróży. Większość znajduje się w zachodnio – południowej części Islandii.
Ile czasu nam potrzeba?
Kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy, postanowiłyśmy, że na Islandii spędzimy ponad miesiąc, teraz lekko skorygowałyśmy nasze plany – studencka kieszeń nie jest niestety workiem bez dna. Przejechanie Ring Road, która ma 1339 km obliczyłyśmy wstępnie na 5 dni. Reykjavik zaplanowałyśmy na 3, wycieczka promem to impreza jednodniowa. Wejście na lodowiec zajmie nam kolejne 5 dni (z przygotowaniem i wszystkim – tak sądzimy).
No i jeszcze sam zlot.
Wychodzi z tego lekko ponad 3 tygodnie na wyspie. Dużo się nie pomyliłyśmy, nie licząc tego, że w pierwszej wersji naszych planów miesiąc nie obejmował czasu samego zlotu. Myślimy, że dwadzieścia trzy dni, to czas, który w zupełności wystarczy, aby poznać Islandię i odkryć w niej to co najpiękniejsze. A do tego poznać ludzi i innych skautów, najlepiej z większości (jeżeli nie ze wszystkich) zakątków świata. Oczywiście wszystkie cele naszej podróży mają tak zwaną „rezerwę czasową”. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak, lub bardziej – jeżeli spotkałybyśmy na swojej drodze coś lub kogoś na tyle urokliwego, że nie byłybyśmy w stanie przejść obojętnie.
Każda z naszych pomocy w planowaniu islandzkiej przygody pokazuje inne „najlepsze rzeczy” na wyspie. Trzeba zastanowić się bardzo dokładnie, co rzeczywiście dla nas będzie „on top”. Wiele z atrakcji odpada na samym wstępie, z tytułu opłat. Islandia, jeden z najdroższych krajów świata, ceni sobie niektóre ze swoich atrakcji. Czujemy, że z wielkim żalem będziemy musiały zrezygnować choćby z wejścia do wulkanu. W zamian za utratę tej przyjemności postanowiłyśmy wynająć samochód, żeby zwiedzić Islandię w całości i samemu wyznaczać sobie zachwycające miejsca na trasie, w których zatrzymamy się na chwilę dłużej. Coś za coś, ale wierzymy, że nie będziemy na tym do końca stratne.
Ważnym elementem w planowaniu wszystkich wyspowych atrakcji jest również uwzględnienie budżetu, który mamy do dyspozycji. Umówmy się, nie rozbiłyśmy banku, a odkładanie na Islandię przy jednoczesnych dwóch kierunkach studiów (tak, obie robimy dwa lata w rok), do najłatwiejszych nie należy. Ale nie poddajemy się. Zaczynamy rozpisywać budżet. Jest w nim obecnie wiele luk, bo tak, jak można sprawdzić cenę wynajmu samochodu, orientacją cenę noclegów, to biletów jeszcze nie ma w ofercie linii lotniczych. Trzeba czekać. Na szczęście mamy jeszcze dość sporo czasu (choć dzisiaj śmiałyśmy się, że czas, który minął od naszego spotkania, minął tak szybko, że ledwo to zauważyłyśmy).
Dzisiejszy wieczór spędzamy więc na podłodze, z rozłożoną mapą, notatnikami i aktywną przeglądarką. Preliminarz zostawiamy na następny raz. Planujemy też niespodziankę dla członków reprezentacji, ale o tym za jakiś czas.
Stay tuned!
Martyna i Karolina