Jeżeli marzą Ci się wakacje, beztroskie nic nie robienie i rzeczy, które same podtykają się pod nos, Indonezja jest do tego najlepszym miejscem. A ten luksus nawet nie będzie dla Ciebie zbyt wygórowany cenowo.
Przyjechałam tutaj z poczuciem rocznych wakacji. Będę zwiedzać, jeść owoce a moja twarz będzie pięknie muśnięta słońcem. Aktualnie zwiedzanie ogranicza się tylko do Bandung, bo deszcz skutecznie psuje plany dalszych wypadów (a czasami nawet tych najbliższych – do sklepu obok). Zamiast owoców jem indomi – czyli naszą typową „zupkę chińską” w wersji bez wody, za to z jajkiem, a twarz też jakoś muśnięta jeszcze nie jest – tak znowu deszcz.
Indonezyjczycy postanowili sobie tę porę deszczową uprościć do granic możliwości. No bo umówmy się, komu chciałoby się wyjść z domu po obiad, jeżeli tylko wychodząc przed dom jest się całym mokrym? Na spotkanie można się spóźnić (tutaj spóźniają się wszyscy, a godzina to nic wielkiego; martwić należy się zacząć po trzech) i deszcz przeczekać, ale na burczący brzuch nic już nie poradzisz.
„Potrzeba matką wynalazku”

Aplikacja Go-Jek, która pomaga zamówić prawie wszystko
Mówią, że „potrzeba matką wynalazku”. Indonezyjczycy potrzeby mają proste, a za matkę obrali sobie skuter i biedaka, który musi utrzymać rodzinę. I tak o to powstał on. Cały wysyp aplikacji z dostawą do domu. Ale nie, nie jest to taka dostawa jak u nas pizzy. Nie dzwonisz do lokalu i nie zamawiasz (oczywiście możesz to zrobić, ale to dłużej i drożej). Zamiast tego niespiesznym ruchem ręki sięgasz po telefon i odpalasz aplikację GO-JEK, a następnie wybierasz, czy „go drive” (taksówka), czy „go food” (jedzenie), albo bardziej fikuśne „go cleaning” (sprzątanie mieszkania), „go beauty” (manicure, fryzjer, czy podcięcie brody*), a dla zestresowanych osobników „go massage” (masaż). Wszystko to możesz zamówić trzema stuknięciami palca w telefon, a przemiły Pan na skuterze dowiezie Ci to co (lub kogo) zamówisz pod same drzwi doliczając za dostawę około 7 tys rupii (2 zł) niezależnie od tego ile będzie jechał. W godzinach szczytu może to być niestety nawet godzina.
Pan Sąsiad

Typowy Warung
Jeżeli z jakiegoś powodu nie ufasz smartphonowym aplikacjom pozostaje druga droga bycia leniwym. Nazywa się Pan Sąsiad. Po przekupieniu go, zostaje Twoim najlepszym przyjacielem, a jego warung zapewnia wszystkie niezbędne do życia dobra. Tak więc jeżeli skończą Ci się jajka, mleko, woda, gaz do kuchenki, mydło, pasta do zębów, albo zwyczajnie masz ochotę na zimną coca-colę idziesz przed dom i 5 metrów dalej po prostu to kupujesz, dodatkowo masz kawę i możesz zamówić obiad (1,7zł), a następnie rozsiadasz się w kanapie postawionej na środku ulicy i czekasz, aż jedzenie zostanie podane.
To dotyczy nas wszystkich
Jak ja zostałam leniwą bułką? Zamówiłam herbatę na dowóz. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie dlatego, że kuchnia była za daleko. Po prostu skończył mi się gaz, a Pan Sąsiad był już zamknięty.
Jeśli więc i Tobie marzy się być leniwą bułką, spakuj swoje walizki i przyjedź!
*fun fact: większość młodych indonezyjczyków nie ma brody. Indonezyjczycy noszą brodę z przekonań religijnych, ale wtedy rośnie ona samoistnie, a nie jest wystylizowanym trendem od „barbera”. Cała otoczka barber shop’ów to chwyt marketingowy na turystów – wszystkie są z usługami po angielsku (gdzie umówmy się, angielski dla przeciętnego indonezyjczyka jest mało zrozumiały), wnętrza stylizowane są na zachodnie, a w witrynach uśmiechają się biali panowie z brodą na typowego drwala.